Halloweenowe dynie i bale przebierańców coraz częściej wyłażą z amerykańskich filmów i panoszą się w naszych ogródkach. Pytanie, czy warto je zapraszać do naszego harcerskiego życia? Jak dla mnie nie. Nasze tradycyjne święto – Wszystkich Świętych i dzień zaduszny mają zupełnie inny charakter.
Amerykańska tradycja uczy dzieci lekceważącego, humorystycznego podejścia do śmierci. „Ubierz się w kościotrupa i idź postraszyć sąsiadów”. Nie jest to złe, pod warunkiem, że nie będzie jedynym przekazem. Śmierć nie jest czymś zabawnym, a do tego jest nieunikniona, warto wiec podejść do niej nieco bardziej serio.
Nie mam oczywiście na myśli wpajania dzieciom, że śmierci trzeba się bać. Chrześcijanie wierzą przecież w życie wieczne. Śmierć jest wiec dla nas tylko przejściem do innego świata, rozliczeniem z tego życia i początkiem wieczności. Czy zatem powinniśmy bać się śmierci? Nie. Powinniśmy raczej pomartwić się o to, jak wykorzystujemy czas dany nam tu i teraz.
Ale wracając do tematu… Zamiast upiornej imprezy lepiej zorganizować z drużyną np. akcje sprzątania opuszczonych grobów na cmentarzu. Ile jest mogił o które nikt już nie dba, ile grobów zapomnianych i zarośniętych, a przecież w każdym z nich spoczywa ciało człowieka. Uprzątnięcie jednego takiego grobu, zapalenia małego znicza i krótka modlitwa nie zajmie zastępowi więcej niż kilkanaście minut, a przyniesie bez wątpienia o wiele lepsze rezultaty niż całonocna dyniowa impreza.
Poświęćmy ten czas na refleksję i zadumę. Te święta nie są smutne, wręcz przeciwnie. Porządkując zapomniane mogiły, czy zaciągając warty prze grobach żołnierzy uświadamiamy harcerzom, że świat nie ogranicza się tylko do tu i teraz. Pokazujemy im, że przed nami byli inni ludzie którym wiele zawdzięczamy. Po nas także ktoś przyjdzie, nasze życie wszak nie będzie wieczne.