Skip to main content

Dama, żebrak i rubaszny pułkownik

W pałacu barona odbywało się wytworne przyjecie, na które zaproszono znakomitości z całego kraju. Wśród dostojnych gości znalazła się wytworna dama, pani de Pirie. Słynęła ona z braku poczucia humoru i stronienia od kompromisów. Zawsze wydawała jednoznaczne, ostre sądy. W trakcie przyjęcia, niedaleko miejsca zajmowanego przez damę zasiadł rubaszny pułkownik. Weteran wielu wojen i przysłowiowa dusza towarzystwa. Wśród licznych anegdotek i żartów pułkownika, raz za razem pojawiały się określenia, raczej dalekie od poprawności politycznej. Opowiadając o swoich podróżach wspominał poznanych biedaków i nowobogackich dziwaków, murzynów, czerwonoskórych czy żółtków,  którzy niejednokrotnie, ku uciesze słuchaczy, zadziwiali odmiennością kulturową.

– Hołota – wyrwało się półgłosem wytwornej damie po kolejnej anegdotce pułkownika. Wstając powiedziała natomiast z całą mocą:
– To, co Pan mówi nie przystoi człowiekowi na Pańskiej pozycji. Ludziom należy się szacunek, bez względu na to, kim są i jaki mają kolor skóry, czy stan majątkowy! Powinno być Panu wstyd za takie słowa i to w takim towarzystwie – rzekła oburzona, po czym skierowała się do wyjścia.

Na zewnątrz panował nieprzyjemny chłód. Pierwsze przymrozki zapowiadały nadejście surowej zimy. Nikogo nie dziwiło więc, że pod pałacem koczuje skromnie ubrany żebrak liczący na łaskę możnych. Wzburzenie, które ogarnęło panią de Pirie nie pozwoliło jej jednak dostrzec niedoli człowieka. W inny dzień pewnie rzuciłaby kilka monet w jego stronę, wszak takim jak on trzeba pomagać. Dziś jego widok tylko jeszcze bardziej ją zdenerwował.

Reklama

– Wszędzie hołota – powtórzyła mijając go szybkim krokiem w asyście lokaja.

Rubaszny pułkownik opuścił przyjęcie godzinę później. Uwaga damy nie zrobiła na nim większego wrażenia. Wszak niejednokrotnie zarzucano mu najgorsze cechy charakteru, nauczył się więc obracać takie sytuacje w żart. Widok żebraka także go nie zaskoczył.
– Zimno co – zwrócił się w jego kierunku
– Nawet bardzo – nieśmiało odparł zaskoczony, jak się okazało, młody chłopak.
– Nie masz gdzie się schronić?
– Nie.
– A nie szukasz przypadkiem pracy?
– Ja… matulu… To znaczy tak, ile bym dał za możliwość…- bełkotał młodzieniec zrywając się na równe nogi.
– To się świetnie składa, bo właśnie szukam ogrodnika. Tylko praca jest bardzo ciężka, ale dostaniesz schronienie i wyżywienie.
– Nie boję się pracy – zapewnił młodzieniec.

Nie mógł wszak wiedzieć, że ogród pułkownika składa się z kawałka trawy i dziesięciu lichych drzewek. Nie mógł też wiedzieć, że jest już trzecim ogrodnikiem zatrudnionym przez pułkownika tej zimy, choć jego majątek kurczył się ostatnio w zastraszającym tempie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *